Projekt "Jadłonomia 365" - cz. I (Pieczona marchew z kuminem, Smażona soczewica na śniadanie)
10:24:00 PM
Z początkiem roku rozpoczęłam kilka nowych projektów - przede wszystkim, jak już wiecie powoli
rozsiadam się na youtubowej kanapie (zapraszam najmocniej!) - to dopiero początki, moje pierwsze zetknięcie z kamerą, ale mam nadzieję że z czasem będę mogła Wam serwować naprawdę fajne prezentacje - a kiedy nadejdzie wiosna pojawią się filmy o Warszawie, takiej mojej, kochanej.
Że łasuchem jestem straszliwym, nie muszę przekonywać nikogo, kto śledzi mnie na instagramie.
Jeszcze kilka lat temu do wegetarian podchodziłam jak do kompletnych kosmitów, ale, że tylko
krowa nie zmienia zdania postanowiłam wejść w 2015 z przytupem kulinarnym i postanowiłam
Ani Marty Dymek - autorki bloga, ani tym bardziej książki (tak, tak trzeci! dodruk) przedstawiać Wam nie muszę. Kupiłam, kiedy tylko się okazała - przestudiowałam, zaplanowałam i efekty
mojej pracy nad otwieraniem się na kuchnię wegetariańską będziecie mogli śledzić na blogu tak długo, aż ostatni przepis nie zniknie z mojego talerza.
140 przepisów podzielonych na 12 kategorii plus 16 przepisów podstawowych,
co daje nam łączną sumę 156 przepisów na 2015 rok - jeden przepis na 2 i 3/5 dnia.
Możliwe? No, ba! Sama jestem ciekawa jak się będą sprawy z domowym odżywianiem
po tych 156 dniach pełnych wielu rzeczy, których nigdy do koszyka sklepowego nie wkładałam.
Lekko przerażona jestem tofu, więc trzymajcie kciuki!!!
A dzisiaj jeden z przepisów z książki (zaserwowany rzeczywiście na śniadanie!) - kiedy zapytacie mnie co myślę, gotując soczewicę z cynamonem na śniadanie dla swojej rodziny z obawą rzucę "To nie ma szans się udać", ale cóż, udało się. I będzie powtórka. Zaczęłam swój projekt 15stego, przygotowałam także pieczoną marchew z kuminem i syropem z granatów, dowód przed pieczeniem załączam.
Smażona soczewica na śniadanie
Składniki:
1/2 szklanki czerwonej soczewicy
1 puszka krojonych pomidorów (dałam 3/4 szklanki półpłynnego przecieru)
1 czerwona cebula
1 ząbek czosnku (przyznaję się bez bicia, zawsze daję 3x tyle, ile w przepisie)
1/2 łyżeczki słodkiej papryki
1/2 łyżeczki wędzonej papryki
1/4 łyżeczki chili
1/4 łyżeczki cynamonu (ręka mi zadrżała)
2-3 szklanki wody
3 łyżki oliwy z wytłoczyn (dałam zwykłą)
sól
czarny pieprz
Do podania:
natka pietruszki
Przygotowanie:
- Cebulę pokroić, czosnek posiekać. Na patelni lub w garnku rozgrzać oliwę. Wrzucić czosnek i dusić przez 15 sekund. Dorzucić cebulę i dusić na średnim ogniu przez 3 minuty. Dodać przyprawy, wymieszać, wsypać soczewicę i dusić przez 3-4 minuty.
- Wlać wodę, dodać pomidory i szczyptę soli i dusić pod przykryciem przez 10-15 minut, a potem bez przykrycia 3-5 minut. W razie potrzeby dolać więcej wody. Doprawić solą i pieprzem. Podawać z natką pietruszki i dobrym pieczywem.
Co prawda wcześniej robiłam już różne przepisy z bloga, teraz jednak chciałam podejść do tematu poważnie niczym bohaterka Julie & Julia - nie powiem - sama zawsze chciałam przeżyć jaką małą kulinarną przygodę, a że 2015 rok to rok próbowania nowych rzeczy, takiego projektu nie mogło tutaj zabraknąć. I... co wy na to? ;-)

40 komentarze
bardzo ciekawie wygląda ta soczewica :)
OdpowiedzUsuńszaleństwo :) film znam i bardzo mi się podobał :) będę gorąco kibicować :))
OdpowiedzUsuńw końcu mam kogo oglądać na jutjubie! a co do gotowania - chcę tą soczewicę! Muszę ją ugotować! I też mam ochotę poeksperymentować w kuchni przez Ciebie!
OdpowiedzUsuńDzięki Kochana! Trzymaj kciuki :D
OdpowiedzUsuńA wiesz, że z początku była taka niby zwyczajna, ale do południa co rusz podchodziłam do garnka aż wszystko wyjadłam :D:D:D
OdpowiedzUsuńEch, zanim znajdę się po drugiej stronie pewnie jeszcze trochę minie :D A soczewica pyszka!
OdpowiedzUsuńszczerze mówiąc bardzo apetycznie wygląda :) trzymam kciuki za tofu :)
OdpowiedzUsuńTrzymaj, trzymaj Aleksandro Droga :D :D
OdpowiedzUsuńsama bym chciała taki projekt zrobić :) Ja osobiście tofu bardzo lubię do sałatki, albo samo grillowane.
OdpowiedzUsuńOooo, super :) Bardzo sie ciesze ze coraz wiecej osob probouje weganskich/wegetarianskich przepisow a strona jadlonomia jest pelna swietnych pomyslow na dania. Powiem Ci szczerze ze nie znosze tofu i mimo ze jestem na diecie weganskiej to nie jem tego wcale! Jesli Tobie tez nie bd smakowac, a szukasz zrodla bialka to patrz na przepisy z kaszami/soczewica/komosa ryzowa/fasolami :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł! Może też spróbuję :))
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńSama zaczęłam zgłębiać tajniki wege przez Naszych przyjaciół (a wcześniej miałam okazję poznać podstawy przez mojego ex), ale wiem, że nie wszystko dla mnie/dla Nas więc zostaję przy wybiórczych potrawach oraz łączeniu z mięsem :D
Tofu nie dla mnie i ciekawa jestem Twoich wrażeń smakowych :)))
Dla mnie wygląda smakowicie. ale myślę, że dla mojego Małżonka to raczej nie przeszłoby coś takiego. Tym bardziej na śniadanie.
OdpowiedzUsuńKciuków trzymać nie muszę, bo wiem że sobie poradzisz :)
OdpowiedzUsuńKocham soczewicę, ale w takiej postaci jeszcze jej nie jadłam. Marchewkę zresztą też, którąej mochę codziennie wcinam.
Za to tofu nie znoszę i nijak się nie niego nie mogę przekonac.
Bardzo lubię Jadłonomię :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia :D
OdpowiedzUsuńSoczewica na śniadanie brzmi dla mnie cokolwiek dziwnie, chyba bym nie przełknęła czegoś takiego o tej porze ;) Co do czosnku - mam tak samo :D
OdpowiedzUsuńCiekawa sprawa. Jadłonomii nie znam (podobnie jak żadnych innych blogów kulinarnych poza Moimi wypiekami) a znając siebie skusiłabym się na 10% dań, jestem dosyć wybrednym stworzeniem i mnóstwa połączeń nie znoszę (np. opisana marchew budzi mój zdecydowany sprzeciw). Bardzo lubię kupować jedzenie, czytać o jedzeniu, o historii jedzenia, czytam hipsterski Smak, ale jestem raczej miłośnikiem prostoty i sprawdzonych smaków, sama gotuję bardzo rzadko (zwykle raz w tygodniu, przez pozostałe dni mąż) i jem mało, zwykle eksperymentuję w restauracjach. Moje pożywienie to głównie awokado, szpinak, oliwki, kurczak, krewetki i dorsz ;)
Dzięki!!!!
OdpowiedzUsuńI ja <3
OdpowiedzUsuńZdecydowanie Mika, warto się otwierać na nowe doznania :D
OdpowiedzUsuńOOhhh Dzięki Karti <3 Ech, tofu to trochę strach, ale zobaczymy :D najbardziej mnie przeraża tofucznica...:D
OdpowiedzUsuńMążu względnie otwarty na eksperymenty, nawet synek się powoli przekonuje do takowych nowości :D
OdpowiedzUsuńI ja! :D
OdpowiedzUsuńWiesz Hexx - wszystko bardziej w ramach eksperymentu,wielu rzeczy jeszcze nie próbowałam więc trudno mi oceniać, sama jestem ciekawa ile przepisów zostanie z nami :)
OoOo zapraszam!
OdpowiedzUsuńSuper - dzięki Śnieżko <3 Będę szukać :)
OdpowiedzUsuńWypróbuje - w książce jest na wiele sposobów, któryś MUSI mi zasmakować :D
OdpowiedzUsuńO więc mamy bardzo podobne! U mnie przede wszystkim szpinak baby, różniaste oleje, czarne oliwki, krewetki, łosoś i dorada. Na śniadania wariacja owsianek, ale dużo warzyw i mięsa mało bo jem tylko te które załatwia mi mama od pani na wsi, innych nie jemy po prostu bo się boję.
OdpowiedzUsuńA z mężem to Ty masz dobrze, mój za to zmywa po moich eksperymentach :D
Pewnie :) Zdradzę Ci, że w trakcie takich eksperymentów czasem gotowałam podwójnie (by zabezpieczyć się i nie kończyć z żarciem na telefon :DD ze sprawdzonych miejsc). Czasem takie działanie ratowało sytuację :D
OdpowiedzUsuńNie dziwię się i żałuję, że nie znam nikogo, kto przywoziłby faktycznie takie "swoje mięso". Też jemy mało mięsa (szynka na śniadanie, w obiedzie 2, max. 3 razy w tyg.) i kupujemy w sprawdzonych miejscach, no ale i tak nigdy nie wiadomo, skąd naprawdę ten kurczak jest. O właśnie, muszę wysłać męża po doradę, już dawno miałam na nią ochotę :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, to ja jestem stroną pracującą na pełen etat, więc dziwne by było, gdyby mąż nie gotował ;)
Widziałaś Fish-lovers? Przywożą w nocy prostu z PT, a różnorodność gatunków boska - zobacz na FB, organizują takie nocne targi rybne :D
OdpowiedzUsuńA wiesz, my mamy taka umowę, że mojemu wszystko smakuje, ale zawsze muszę dopytać, czy robić drugi raz i jak się domyślasz mimo, że było przepyyyyyszne to już więcej nie gotować :D
OdpowiedzUsuńHihihihi u mnie jest identycznie, z tym, że to zabezpieczenie ze względu na mnie :DDD
OdpowiedzUsuńPo prostu jak mi coś nie posmakuje, nawet zapachem, nie ruszę ;) Ostatnio tak z było z kozim serem.... gdyby nie mąż nie byłoby dla niego zastosowania :crazy:
Ohhh, Hexx jak ja nienawidzę koziego sera o mleka! Nie jestem w stanie zjeść śmierdzi dla mnie przeokropnie! :D
OdpowiedzUsuńNa pewno! Ja jestem w ogóle otwarta na takie dziwne nowości. Ostatnio mleko zmieniłam na sojowe/migdałowe i zakochałam się w bezlutenowym chlebie z ziołami prowansalskimi z książki Agnieszi Maciąg. Jedynie zielone koktajle chyba jeszcze nie mogą mnie przekonać. Musiałabym je jakoś z owocami wymieszać chyba na początek.
OdpowiedzUsuńTofucznica brzmi strasznie, zresztą też tak wygląda :(
OdpowiedzUsuńJa mam okropną cechę, jak coś brzydko wygląda, pachnie to nie tknętego nawet palcem i to dosłownie.
jestem tego samego zdania :) warzywa uwielbiam więc powinnam być zadowolona :)
OdpowiedzUsuńwcześniej pojadę do warszawy i Cię na żywo poznam : p
OdpowiedzUsuńSamych pysznych przygód Ci życzę! :) Ja do zakupu książki się przymierzam, ale jej ciągły brak w księgarniach troche hamuje moje zapędy. No nic, znajdę sobie jakąś okazję :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Wiesz, chyba najłatwiej przez wydawnictwo Dwie Siostry :-)
OdpowiedzUsuńjak już na Instagramie pisałam dołączam do akcji! wprawdzie trochę spóżniona, ale spróbuję :)
OdpowiedzUsuń